Eveline Precious Oils - Lip Scrub DELIKATNY PEELING DO UST & Lip Elixir OLEJEK DO UST Vanilla

Udostępnij ten post

Dzisiaj mam dla Was nowe produkty od marki Eveline, które pojawiły się w sprzedaży już jakiś czas temu, a ja korzystając z promocji -49% w Rossmannie postanowiłam je wypróbować. Czy było warto i co sądzę o tych kosmetykach po kilku dniach testowania? Zapraszam do czytania recenzji.

Oba kosmetyki znajdziemy w schludnych, kartonowych opakowaniach, na których znajduje się wiele informacji, takich jak działanie oraz skład kosmetyku.

Cena kosmetyków jest jednakowa: 15.99 zł.





Lip Scrub - Delikatny peeling do ust 





Pomadka peelingująca kryje się w uroczym, różowym, aczkolwiek zupełnie zwyczajnym opakowaniu. Zaletą jest dość bogaty skład - mamy tutaj olej rycynowy, kokosowy, awokado, ze słodkich migdałów oraz arganowy, który jednak występuje już za zapachem, więc jest obecny w baardzo śladowych ilościach. Ponadto pomadka zawiera również witaminy E i C, a także ekstrakt z aloesu.

Zapach jest subtelny, słodki. Wydaje mi się, że kiedyś już czułam taki aromat. Kojarzy mi się z chemiczną poziomką, ale jest przyjemny.

Początkowo pomadka wydaje się być całkowicie gładka, jak każda inna szminka. Jednak już przy pierwszym użyciu staje się ona chropowata i na naszych ustach ukazuje się lekka, wazelinowa powłoczka z drobinkami. Drobinki są naprawdę ostre, nie jest to żaden pic na wodę. Jednak ich działanie nie jest w żadnym wypadku zbyt agresywne dla delikatnej skóry warg. Peeling za pomocą tej pomadki jest chyba odrobinę mocniejszy niż ten wykonany przy użyciu cukru.

Porządnie usuwa suche skórki, usta stają się miękkie i zadbane. Uważam, że jest to must have dla każdej fanki matowych pomadek, ale nie tylko. Oczywiście - można również zrobić domowy peeling z miodem i cukrem, ale forma pomadki jest dla mnie o wiele wygodniejsza i po prostu szybsza w użyciu. Dlatego duży plus dla Eveline za wprowadzenie tego kosmetyku na rynek. Wiem, że od dawna istnieje już inna, sławna zresztą pomadka peelingująca marki Sylveco, ale dostępność stacjonarna tych kosmetyków jest jednak trochę gorsza.




Czytałam już o zastrzeżeniach co do wydajności tej pomadki - myślę, że faktycznie przy częstym używaniu może być mało wydajna, zwłaszcza jeśli peeling wykonamy przeciągając za każdym razem kilkakrotnie pomadką po ustach. Dlatego ja preferuję nałożenie odrobiny peelingu na usta, a następnie przemasowanie ich palcem oraz ocieranie wargi o wargę. Jest to całkowicie wystarczające do uzyskania dobrego efektu i Wam również polecam ten sposób, aby niepotrzebnie nie zużyć zbyt dużej ilości kosmetyku podczas jednorazowego użycia.



Producent zaleca, aby po przeprowadzonym peelingu nałożyć Lip Elixir, o którym niżej. 


Lip Elixir - Olejek do ust Vanilla




Olejek znajduje się w wąskiej i długiej buteleczce, typowej dla błyszczyków. Aplikator również jest typowo błyszczykowy - w formie gąbeczki, ale bardzo płaskiej. Ogólnie opakowanie jest bardzo zwyczajne, podobnie jak wcześniej - nic szczególnego, ale w przypadku tych kosmetyków nie jest to dla mnie tak istotne.

Skład opiera się na parafinie wraz z wieloma odżywczymi olejkami, ale niestety większość znajduje się już za zapachem. Znajduje się tu: olej kokosowy, olej awokado, olej arganowy, olek incha inchi oraz oliwa z oliwek. 

W konsystencji ten olejek to po prostu gęsty błyszczyk, jednak nie lepi, nie klei się na ustach - za to już włosy niestety się do niego przyklejają. Moja wersja ma lekko pomarańczową poświatę, czego jednak zupełnie nie widać na ustach, zachowuje się jak bezbarwny błyszczyk. Zgodnie z nazwą pachnie wanilią, powiedziałabym że wyjątkowo sztuczną wanilią. Poznałam w swoim życiu lepiej pachnące waniliowe kosmetyki, ale nie zmienia to faktu, że i tak jest ładny. 

Dzięki olejkowi usta ładnie błyszczą i przez to optycznie wydają się pełniejsze. Faktycznie nawilża i wygładza, a zarazem tworzy barierę chroniącą przed wiatrem i mrozem. Nie wierzę oczywiście w obietnice zniewelowania zmarszczek, może jedynie zapobiegać w pewnym stopniu powstawaniu nowych. Zjada się w umiarkowanym tempie - oczywiście po jedzeniu znika. Zawiera filtr SPF 10.



Czy jest to jednak niezbędnik? Powiem szczerze, że chyba wolę klasyczne pomadki ochronne. Olejek całkiem dobrze dba o usta, ale nie wywołał u mnie efektu wow i po wykończeniu raczej nie skuszę się na niego ponownie. Być może wypróbuję kiedyś jeszcze drugą wersję olejku - Cranberry, czyli żurawinową. Natomiast czuję, że peeling zostanie moim niezbędnikiem.


2 komentarze :

  1. jak dawno nic nie miałam z eveline:) wieki chyba:D chciałam Cię zaobserwoać ale błąd jest jakiś na blogspocie wrrrr

    OdpowiedzUsuń
  2. udało się wygrać z blogspotem :D obserwuję:)

    OdpowiedzUsuń