Evrēe - recenzja zbiorcza kosmetyków || tonik do twarzy, olejek do twarzy, preparat do demakijażu oczu, krem do rąk

Evrēe - marka, która już od dawna mnie ciekawiła, oczywiście głównie za sprawą chwalonego wszędzie toniku różanego oraz olejku upiększającego. Kiedy akurat pojawiła się przecena na tę markę w Rossmannie postanowiłam w końcu zakupić kilka kosmetyków i przetestować. Dlatego przygotowałam dziś dla was recenzję zbiorczą, aby może nie rozdrabniać się na kilka postów :) Do testów wybrałam (a jakże) tonik różany, olejek upiększający Magic Rose, preparat do demakijażu oczu oraz krem do rąk. Zastanawiałam się również nad jednym z kremów do twarzy, ale ostatecznie na razie odpuściłam sobie ten zakup.            
                                                                             



Facial Care, różany tonik do twarzy dla cery suchej i mieszanej



Skład toniku opiera się głównie na wodzie różanej, kwasie hialuronowym i panthenolu. Nie jest jednak w pełni naturalny, mamy tam choćby dość brzydki konserwant DMDM Hydantoin, więc zwolennicy naturalnych kosmetyków i przeciwnicy potencjalnie szkodliwych substancji nie będą zadowoleni.


Posiada ładny, różany zapach, choć wiem że nie każdy lubi ten aromat. Atomizer działa bez zarzutu,
jest to naprawdę jeden z lepszych atomizerów w kosmetykach, które spotkałam do tej pory. Nie "pluje" wielkimi kroplami płynu, ale idealnie rozpyla go na twarzy. Potrzebna jest chwila, aby całkiem się wchłonął. Przyznam, że nie oszczędzam na tym toniku - w moim przypadku psikam nim 5-6 razy na twarz wraz z szyją i dekoltem. Ale na szczęście tonik jest bardzo wydajny. Przy codziennym używaniu 2 razy dziennie zostało go jeszcze spokojnie na kilka dni, a jest u mnie na pewno od mniej więcej 2 miesięcy.




Producent radzi spryskiwać tonikiem twarz, szyję oraz dekolt, rano i wieczorem, a rozpylony tonik można dodatkowo delikatnie wklepać w buzię. Nie zaleca jednak przecierania twarzy płatkiem kosmetycznym nasączonym tonikiem, ponieważ podobno pochłania on składniki aktywne zawarte w kosmetyku. Ja z reguły stosuję się do tych zaleceń, czasami tylko zdarzy mi się jednak zebrać pozostałe zanieczyszczenia z twarzy za pomocą płatka kosmetycznego. Tym bardziej, że jednak jestem przyzwyczajona do używania toniku w taki sposób - raczej niewiele toników posiada atomizer. Niestety po dostaniu się do oczu powoduje krótkotrwałe pieczenie. 

Tonik można używać również jako mgiełkę odświeżającą lub do wykończenia makijażu. Przyznam, że spryskałam nim makijaż na próbę dopiero niedawno, ale fajnie się to sprawdza. Nie jestem pewna czy utrwala makijaż, od tego są raczej specjalne fixery lub mgiełki, ale na pewno znosi pudrowość i ciężkość makijażu.

A jak z najważniejszym, czyli z działaniem? Bez zarzutu, na pewno nieco nawilża, buzia jest przyjemna w dotyku, znika uczucie napięcia skóry, nie powoduje powstawania niepożądanych niespodzianek.

Ale nie mogę napisać, że znacząco przewyższa w działaniu inne toniki. Skład też pozostawia trochę do życzenia, chociaż jest krótki i flagowe składniki są w nim zawarte na wysokim miejscu, ale konserwanty psują nieco dobre pierwsze wrażenie. Tym bardziej, że marka kreuje się na naturalną. Zdecydowanie można jeszcze popracować nad tą "naturalnością". Ale w działaniu produkt jak najbardziej jest w porządku. Nawet jeśli nie kupię go na razie ponownie, to z pewnością wykorzystam jego puste opakowanie z genialnym atomizerem.

Cena: 14.99 zł.

Intensive Facial Care, Magic Rose, Pure Beauty Oil,

 olejek upiększający do twarzy i szyi






Producent olejku wskazuje aż na 7 opcji zastosowań, z których właściwie wypróbowałam wszystkie, poza zmywaniem makijażu - trochę mi szkoda wykorzystywać go do tego celu, a poza tym posiadam specjalnie do tego przeznaczony olejek, również tej firmy.

Najczęściej jednak stosowałam go solo na twarz, chwilę go wmasowując, albo jako "baza" pod krem. To co mi się podoba w tym olejku to fakt, że nakładając niewielką ilość na twarz (3-4 krople), jest w stanie wchłonąć się prawie całkowicie. Przy 5-6 kroplach lub więcej zostaje lekka tłusta warstwa.

Olejek również pachnie różanie, ale w tym przypadku zapach jest jakby bardziej stłumiony, w porównaniu do zapachu różanego toniku.


Skład jest ciekawy, choć tutaj również nie obyło się bez brzydkich konserwantów. Ale poza tym
mamy tutaj bogactwo dobrych składników:

  • olej z dzikiej róży
  • olej ze słodkich migdałów
  • olej z pestek winogron
  • olej słonecznikowy
  • olej ryżowy

Oczywiście przekłada się to na bardzo dobre działanie. Zawsze nakładam go tylko na noc, sporadycznie zdarzyło mi się pod makijaż (w małej ilości się sprawdza). Skóra rano jest nawilżona, wygładzona, bardziej miękka. Niestety nie zaobserwowałam zbytnio zredukowania popękanych naczynek czy przebarwień pozapalnych, jeśli coś się zmieniło to w mało zauważalnym stopniu. Natomiast muszę przyznać, że olejek stosowałam regularnie jedynie do ukończenia połowy buteleczki, ponieważ w międzyczasie kupiłam inne kosmetyki pielęgnacyjne do przetestowania.



Konsystencja olejku jest w sam raz, za pomocą dołączonej pipety aplikacja przebiega bez zarzutu. A jeśli komuś nie przypadnie do gustu zawsze można wypróbować go do olejowania włosów. Mi samej zdarzyło się dodać 2-3 krople olejku do maski. ;) 

Wydajność, podobnie jak w przypadku toniku również na plus - zaczęłam ich używać w tym samym czasie. Na tem moment zostało mi go niecałe pół buteleczki, ale tak jak wspominałam ostatnio nie stosuję go już codziennie jak wcześniej.

Możliwe, że kiedyś jeszcze go kupię, ponieważ to przyjemny, wielofunkcyjny kosmetyk. Jednak jeśli chodzi o nawilżenie skóry, to nie daje długofalowych efektów.

Cena: 29.99 zł.



Facial Care, Regenerujący demakijaż oczu


Preparat nazwany jest trochę tajemniczo. Nie jest to płyn, jak zwykle to bywa, a olejek do demakijażu oczu. I to dosyć kontrowersyjny olejek, bo z tego co udało mi się przeczytać w internecie większości osób nie przypadł do gustu. Ale czy naprawdę jest taki zły? 

Może na początku obalę jedno z zapewnień producenta, a mianowicie o rzekomej nietłustej formule. Preparat podobno nie zostawia tłustej warstwy, co jest oczywiście nieprawdą, ale tłuści w sposób akceptowalny, niestety powoduje delikatny "efekt mgły" na oczach.

Posiada ciekawe składniki: oliwę z oliwek, olej makadamia oraz olej rycynowy, znany ze swoich właściwości regenerujących rzęsy.


Czy preparat faktycznie na dłuższą metę wspomaga regenerację rzęs? Myślę, że przy częstym, regularnym stosowaniu tak. Aktualnie nie maluję się codziennie, więc też nie mogę sprawdzić tej obietnicy. Poza tym ostatnio używam czystego oleju rycynowego na rzęsy i brwi. 

Ja zawsze nasączam nim płatek kosmetyczny, można również bezpośrednio rozprowadzić olejek na twarzy i przemasować dłońmi - co muszę w końcu wypróbować .Może wpłynie to chociaż troszeczkę na lepszą wydajność.. Dość dobrze oczyszcza oczy z makijażu, ale sprawia że tusz podczas zmywania bardzo się kruszy, co jest trochę upierdliwe. Nie mam pojęcia czy poradzi sobie z wodoodpornym tuszem, ponieważ takiego aktualnie nie używam. Jednak wiem, że z długotrwałą pomadą do brwi z Inglota radzi sobie o wiele lepiej niż zwykły płyn micelarny - no ale w końcu to olejek. ;)


Pachnie jakby zieloną herbatą - taką kosmetyczną zieloną herbatą. Zapach jest bardzo subtelny, lekko wyczuwalny. Preparat jest delikatny dla oczu, nie powoduje u mnie szczypania ani pieczenia.

Niestety preparat jest niewydajny... z uwagi na niezbyt wielką pojemność, niepraktyczny dozownik, konsystencję i ilość potrzebną do zmycia makijażu. A przy tym cena nie jest jakaś zachwycająca.

Mimo wszystko jestem zaskoczona nim pozytywnie, myślałam że to będzie prawdziwy koszmarek czytając niektóre recenzje. Chętnie kupiłabym go ponownie i tym razem korzystała z niego do demakijażu nie tylko oczu, ale także całej twarzy. Przynajmniej od czasu do czasu na zmianę ze zwykłym płynem micelarnym, ponieważ trochę obawiam się o jego wydajność. Mam wrażenie, że jest bardziej odżywczy od zwykłych płynów, nawilża, koi i ma naprawdę fajny skład. A ponadto wiadomo, że mycie olejami jest teraz bardzo popularne i po prostu służy skórze.

Cena: 19.99 zł.

Instant Help, Krem ratunek dla rąk



O kremię napiszę już krótko, zwięźle i na temat, bo w zasadzie nie ma o czym się rozpisywać. :)

Zawiera przede wszystkim olej słonecznikowy, olej awokado, masło shea, masło mango, glicerynę, tlenek cynku oraz składniki łagodzące - alantoinę i panthenol.


To co w nim polubiłam to fakt, że naprawdę wchłania się dość szybko i kompletnie nie jest lepiący, 
klejący (jak choćby czerwony krem Garniera) - nic mnie bardziej nie denerwuje w kremach do rąk. Zwłaszcza kiedy potrzebuję posmarować ręce na szybko i od razu wrócić do codziennych zajęć. Pozostawia tylko naprawdę minimalną ochronną warstwę. Krem jest dość mały, więc idealny do torebki, ale przy tym dosyć wydajny, jak na tą pojemność. Nie jest może tak dobry jak mój ulubiony krem lipidowy z Mixa, nie nawilża aż na tak długo, ale jego działanie jest zadowalające. Dla mnie zapach jest miły i nieprzytłaczający, ale wiem że opinie na ten temat są skrajne. :)
Ogólnie jako krem "podróżny" jest świetny, jednak na noc do porządnej regeneracji postawię kolejnym razem na krem Mixa.

Cena: 9,49 zł.




A Wy? Wypróbowałyście któryś z tych kosmetyków? Lubicie markę Evrēe?

Czytaj dalej