Korektor występuje niestety tylko w trzech kolorach. Co prawda są dobrze przemyślane pod względem tonacji, ale dla bladziochów okażą się za ciemne. Wybrałam odcień najjaśniejszy 51 - to przyjemny, dość jasny żółciutki kolor, choć dla mnie mógłby być jeszcze jaśniejszy, bo właściwie wtapia się w skórę (co dla niektórych będzie plusem, ale ja do rozjaśniania twarzy wolę jednak bardziej jasne korektory).
Poniżej porównałam go z dwoma kolorami mojego ulubionego i popularnego korektora Catrice Liquid Camouflage. Chyba doskonale widać jak żółto wypada na ich tle (p.s tamte zdążyły już troszkę ściemnieć).
|zdjęcie w słońcu|
Sam korektor faktycznie rozświetla spojrzenie, które wydaje się bardziej wypoczęte. Jest raczej dosyć lekki, nie wysusza delikatnej skóry wokół oczu. Minimalnie zbiera się w zmarszczkach, ale chyba jeszcze nie natrafiłam na korektor który zupełnie nie robiłby tego u mnie.
Ma średnie krycie, które po jednej warstwie korektora można jeszcze trochę zbudować, ale raczej nie poradzi sobie z naprawdę mocnymi sińcami pod oczami.
Z racji rozświetlających drobinek niespecjalnie nadaje się do zakrywania pojedynczych niedoskonałości, choć można go użyć do tego celu w awaryjnej sytuacji - nie rzucają się one aż tak w oczy. Trwałość jest bardzo dobra, co do wydajności to niestety ciężko mi jeszcze stwierdzić, ale czytałam kilka opinii że mogłaby być lepsza.
Mimo dość wysokiej ceny regularnej (46,99 zł w Rossmannie) - polecam, na małe i średnie cienie pod oczami. Oczywiście najlepiej czyhać na promocję ;) Widziałam też, że w internecie można dostać go trochę taniej.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń