Kosmetyczne podsumowanie września

Udostępnij ten post


Hej! Przychodzę do was już z kolejnym, zakupowym podsumowaniem miesiąca. Myślę, że aż do świąt moje kolejne zakupy będą o wiele skromniejsze, bo i funduszy coraz mniej, do tego dochodzą studia, a trzeba jeszcze kupić coś z ubioru na zimę. Ale dość tłumaczeń. :)

Zacznę może standardowo - czyli od spraw lakierowych : 







Moje pierwsze Essiaczki. 

Wiem, że dla niektórych to dziwne (jak można nie mieć Essie?!), ale zawsze odstraszała mnie dość wysoka cena, za - bądź co bądź - "głupi" lakier i też nie mam do nich za bardzo po drodze, sklepy w których są dostępne znajdują się w innym mieście, do którego mam trochę kilometrów i rzadko je odwiedzam. Swoją drogą, teraz będę tam studiować, więc tym samym może zacznę częściej odwiedzać Superpharm albo Hebe.:)

W każdym razie te dwa egzemplarze kupiłam będąc w Wiśle, dokładniej w drogerii Alicja (nie wiem czy to nawet nie jedyna drogeria w Wiśle), natrafiłam tam na małą wystawkę lakierów Essie. I miałam szczęście, bo akurat trwała promocja, przez co zapłaciłam 27,99zł za sztukę. :)

Tak o to w moje łapki wpadł Beach Bum Blu oraz Dive Bar, po swatchach zapowiadają się bosko.




W tej samej drogerii znalazłam mnóstwo lakierów firmy Donegal. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ z tego co wiem bardzo ciężko dostać je gdzieś stacjonarnie. Wygrzebałam dla siebie takie 3 kolorki.





A tu już zbieranina różnych firmy, czyli (patrząc od lewej) :

Piasek od My Secret, czyli ich nowość (dostępny jeszcze w 3 kolorach, ten wydawał mi się najciekawszy); 
nowy lakier Kobo, czyli magnetyczny Istanbul; 
jeden z nowych lakierów Catrice; 
neonowy róż Golden Rose (może na jesień i zimę to tak średnio, ale i tak na pewno pomaluję nim pazury, kocham róż, kocham neony!);
mięta Essence;
oraz mój pierwszy i jak dotąd jedyny lakier firmy Ingrid, nigdzie się z nimi nie spotkałam, to ponoć jakaś nowa kolekcja - znalazłam go w sklepie Małgorzata w Wiśle. Niestety, był to jedyny kolor, ale i tak polowałam na taką żółć.





Ten top coat Sally Hansen jest bardzo chwalony na blogach, więc postanowiłam chwilowo zdradzić z nim Poshe, ale raczej go nie przebije. Do tego muszę znaleźć jakiś sposób na tworzące się dzięki niemu pęcherzyki.:/





Dawno nie kupowałam żadnych błyszczyków, w ostatnich miesiącach raczej stawiałam na szminki. Ale jak mogłabym zapomnieć o moich ukochanych, mlecznych kolorkach? ;)
Błyszczyk Bell to dla mnie nowość, nigdy go nie miałam, ale sprawuje się całkiem fajnie. Natomiast błyszczyk Inglota Sleeks Cream o numerku 97 gości u mnie już trzeci raz po dłuższej przerwie - nie znalazłam jak dotąd lepszego zamiennika. 





Bez Carmexu chyba nie umiem już żyć. Moje usta są niestety bardzo skłonne do skórek, wysychają szalenie często i gęsto, jedynie Carmex pomaga mi je utrzymać w dobrym stanie. Wiadomo - do moich ukochanych szminek nude (ale i nie tylko) usta muszą być ładnie wypielęgnowane. Kiedyś zdradziłam go z balsamem Tisane, ale nie dawał u mnie takich super rezultatów jak właśnie on.




Cień Catrice C'mon Chameleon! chodził za mną już od pewnego czasu, ale jakoś nie mogłam na niego natrafić (ciekawe czemu:)), jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał na moich oczach.
Musiałam też kupić sobie jakąś bazę pod cienie, moja z firmy e.l.f powoli się kończy, a ta z Essence ma wiele dobrych opinii i niską cenę, więc padło na nią. Nie żałuję tej zmiany.






Nigdy nie miałam żelowego eyelinera i póki co nie posiadam do nich specjalnego pędzelka, ten z Maybelline miał bardzo dobre opinie, posiada pędzelek.. tak więc mój wybór był prosty:)




Podkład Kobo to u mnie raczej stały bywalec, zużyłam już około 4 opakowania, kupuję go na zmianę z podkładem Maybelline w miarę regularnie. Niespecjalnie lubię zmieniać podkłady i próbować czegoś nowego w tej kwestii.

Natomiast perełek byłam bardzo ciekawa odkąd zobaczyłam ich zapowiedzi w internecie, do tego bardzo kojarzą się z jakże popularnymi meteorytami Guerlain. Rozświetlenie na zimę? Czemu nie. :) Przetestuję je niebawem. 







Axe Dark Temptation to żel pod prysznic, do którego stale wracam z podkulonym ogonem, żaden z żeli nie zatrzymał mnie przy sobie na tak długo jak ten - obojętnie czy damskie, czy męskie. Jego zapach w ogóle mnie nie znudził. W pakiecie zakupiłam też peeling Farmony, który pachnie naprawdę obłędnie!






Ten szampon Syossa to też rzecz, której używam z powodzeniem już od kilku miesięcy (z małymi zdradami,które jednak okazały się niewypałem:)). Po Ultralekką odżywkę Mariona (Marionu?) sięgnęłam na szybko w Netto (chyba była w promocji), lubię takie wynalazki do psikania włosów. Ma bardzo przyjemny zapach i faktycznie coś tam robi.




A tu już raczej takie bzdety :) Czyli dwa pilniczki Essie, które dostałam jako gratis do zakupu ich lakierów, dezodorant Lady Speed Stick oraz zmywacz Sensique, tym razem o zapachu kiwi.





To by było na tyle moich nowości, zwróciło coś szczególnie Waszą uwagę?:)
Osobiście jestem bardzo zadowolona z tych jesiennych zakupów, jedynie żałuję, że nie kupiłam nowych lakierów Wibo, ale co się odwlecze, to nie uciecze..:)

Pozdrawiam, Karo. :*




3 komentarze :

  1. Piękne lakiery wpadły w Twoje łapki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no świetne zakupy i ogrom lakierów. Ja na razie lakierów nie kupuję, bo i tak mam za dużo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. eyeliner z Maybellina jest świetny, mam nadzieję, że będziesz z niego zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń